Granica kolumbijsko - ekwadorska w Ipiales. Autobus dojezdza na terminal w Ipiales. Potem trzeba minibusem dojechac do granicy. Trzymam sie z mloda, 19-letnia dziewczyna, swiezo upieczona mezatka. Jedziemy razem od Cali. Dziewczyna jest sliczna, szczupla kolumbijka. W trzecim miesiacu ciazy. Jej maz pracuje w Guyaquil, w Ekwadorze. W Kolumbii nie znalazl pracy.
Zarowno kolumbijskie, jak i ekwadorskie dziewczyny wczesnie wychodza za maz, w wieku 18-23 lat. Oczywiscie sa i takie, ktore decyduja sie na malzenstwo kilka lat wczesniej, w wieku naszych gimnazjalistek. Nie przyznaje sie ile mam lat, bo tutaj kobieta w moim wieku bez meza to zgorzkniala stara panna. Daja mi 23-24. Niech tak bedzie!
Przejscie graniczne. Najpierw pieczec wyjazdowa z Kolumbii, zadnych problemow. Duzo jest Kolumbijczykow, ktorzy probuja choc na 2-3 miesiace przedostac sie do Ekwadoru. Podobno o prace latwiej i zycie tansze. Nie wszystkim udaje sie dostac pieczec. Co 5 osobe odsylaja z kwitkiem. Potem trzeba przejsc pieszo przez most na rzece Rumichaca. Tutaj kontrol bagazu. Mojej ciezarnej towarzyszce wyrzucaja cala zawartosc walizki i torby podrecznej. Innym rowniez. O dziwo, puszczaja mnie dalej, nawet nie zagladaja do malego plecaka. Jestem zdziwiona. Ani na granicy wjazdowej do Kolumbii nie sprawdzono mojego bagazu, ani na granicy wyjazdowej. Rowniez na terenie calej Kolumbii ani razu nikt nie sprawdzil, co przewoze. Spokojnie moglam wiezc kilka kilo koki. Tyle sie nasluchalam o kontrolach bagazu, kontrolach osobistych etc. ze jestem zaskoczona. Wszystkim sprawdzano po kolei bagaz, a mnie puszczono. Moze cos ze mna nie tak, moze dalej jest inna kontrola i tam mnie sprawdza. Nic takiego nie mialo miejsca. Szybko otrzymalam pieczec wjazdowa do Ekwadoru i bylam wolna. Moja towarzyszka rowniez nie ukrywala zdziwienia. Kolumbia zaskoczyla mnie, pozytywnie zaskoczyla....
Moglysmy ruszyc dalej, do Tulcan, malego miasteczka ekwadorskiego, gdzie atrakcja turystyczna jest cmentarz ze sztucznie ksztaltowana roslinnoscia. Warto go zobaczyc. Czesc grobow jest, jak w Polsce, zakopana w ziemi, z niewielkim nagrobkiem na powierzchni. Nie sa to jednak wysokie i okazale nagrobki, jakie buduje sie w Polsce, ale kilkanascie centrymetrow wystajace ponad ziemie plyty o powierzchni nie wiekszej niz pol metra na metr. Zdecydowanie wiecej trumien jest schowanych w wielkich scianach, ktore maja zazwyczaj 5 poziomow wysokosci. W scianach sa otwory, w ktore wsuwa sie trumny. Kazdy otwor zamykany jest nieduza szyba na klodke. Za szyba jest wystarczajaco duzo miejsca na umieszczenie kwiatow, krzyza, figury Matki Boskiej, zdjec, swieczek etc. Rodzina otwiera kluczykiem szybe i moze wymienic kwiaty, swiece, polozyc laurke z zyczeniami (bardzo popularne z okazji np. Dnia Babci) i inne drobiazgi przyniesione zmarlemu. Calosc wyglada jak wielka polka z malymi szufladkami. Zastanawialam sie, jak odwiedzajacy sprzataja i dogladaja grobow mieszczacych sie na najwyzszym poziomie, ponad trzech metrow. Pewnie przynosza drabiny...
Sciany i nagrobki naziemne przegrodzone sa gigantycznymi zywoplotami w ksztalcie figur geometrycznych, ludzkich twarzy, zwierzat, calych postaci ludzkich, fikusnych wzorow w stylu indianskim i innych. Dokladnie przystrzyzone, lacza sie w jedna calosc. Sa tez cale ogrody, zbudowane wlasnie z takich zywoplotow, pomiedzy ktorymi mozna spacerowac. Uksztaltowana roslinnosc wraz z grobami robia wrazenie. Utrzymanie takiego ogrodu wymaga nie tylko gigantycznej pracy ale i talentu.
Wieczorem przejazd do Quito.
Info practico
Ipiales - frontera: 0,5 USD (minibus)
Frontera - Tulcan: 0,85 USD (taxi)
Tulcan - Quito - 4 USD, 5,5 godz., autobus lokalny
Nocleg w Quito - Posada Colonial, Stare Miasto, c/Paredes, 6 USD/os, z lazienka. Nie polecam. Hotel dziwnie pusty i cichy, drzwi do pokoju zamykane na klodke. Dziwne miejsce.