Od wczoraj wieczor jestem w Ekwadorze. Nareszcie moge wyluzowac. W Quito zimno, pada. Trzeba bylo polar wyjac i grube spodnie. Troche tesknie za wenezuelskim ciepelkiem. Tak to juz jest. W tropikalnym upale marzylam o gorskim klimacie Quito. Chyba czlowiek zawsze marzy o tym, czego nie ma w chwili obecnej. Ot, chyba po to zeby miec o czym marzyc...
W zasadzie to dzis obijalam sie. Po dosc dlugiej podrozy przez Kolumbie musialam wyciagnac kosci. 53 godziny podrozy autobusem od Cartageny do Quito, z malymi przerwami w Medellin i na granicy dalo sie we znaki. Pyszne sniadanie w Gran Hotel, polecam. Urzadzona w stylu ludowym cafeteria na segundo piso z widokiem na Quito. Za 1,5 dolara daja dwie wielkie bulki, maslo i domowej roboty marmolade z jakiegos egzotycznego owocu. Do tego jajecznica z cebulka i pomidorem i kawa. W zestawie rowniez sok naturalny, jaki sobie klient zyczy. Wzielam z arbuza. Raj, po prostu raj kulinarny. Koniec z kurczakami!!! Maja tez lepsze piwo niz wenezuelski Polar Ice. Pija sie tutaj np. Brahma 0,6l.
Ogladnelam starowke, ale bez wiekszego zwiedzania, ktore zostawiam na jutro. W zasadzie to caly dzien spedzilam w Nowym Miescie, w okolicach Avenidy Amazonas, najbardziej reprezentacyjnej ulicy nowoczesnego Quito. Poszukiwalam najlepszej szkoly tanca w miescie. Wybralam dwie: Son Latino i Tropical Dancing School. Jutro ide do obydwoch na godzine nauki salsy. Wtedy wybiore jedna z nich na dalsza nauke.
Info practico
Nocleg - Gran Hotel, C/Rocafuerte 1001/Ponton, na starym miescie, grandhotelquito1@hotmail.com . 6,5 USD za pokoj z lazienka, na dole kuchnia, na gorze cafeteria z genialnymi sniadaniami!!! Rodzinny hotel, mila atmosfera. Czasami mozna spotkac 70-letnia wlascicielke w recepcji, ktora twierdzi ze musi pracowac, bo jak nie pracuje to szybciej umiera.